Opowieści florenckie część pierwsza

Musze sie sprężyć z tymi opowieściami, bo jest tego trochę, a pamięć lubi zawodzić. No i trochę zdjęć już gotowych więc zaczynam.

Wyjechaliśmy zgodnie z planem o drugiej w nocy. Ja trochę kimnęłam do wpół do pierwszej, ale tak na jedno oko, a V. wcale sie nie kładł. I zupełnie niepotrzebnie wypiliśmy w domu kawę. I było po spaniu w autobusie.  Tak, że cały dzień mocno intensywny ratowaliśmy się kawą. :D

Po drodze zatrzymaliśmy się jeden jedyny raz właśnie na tę śniadaniową kawę. A, że na godzinę dziewiątą mieliśmy wyznaczone spotkanie z przewodnikiem w Galleria degli Uffizi, to nie było, co się rozsiadać.

Byliśmy nawet grubo `przed czasem. Autobusy turystyczne podjeżdżają na Lungarno czyli na promenadę nad rzeką Arno sporo od centrum. Około 40 minut spaceru. na szczęścia Galleria jest przy promenadzie. Zorganizowaliśmy się tradycyjnie pod chorągiewką i ruszyliśmy w stronę obowiązkowej do zaliczenia Galleria degli Uffizi. Nie będzie jak już napisałam żadnych danych historycznych. Napiszę tylko jedno, że ta Galleria była pierwszą w Europie udostępnioną publiczności do zwiedzania. 

Po drodze trochę zdjęć











 a potem już fotki z samego placu przed muzeum podczas załatwiania biletów do wejścia. 









Dostaliśmy karneciki


na dwa dni zwiedzania. W sumie  Galleria degli Uffizi, Palazzo Pitti  i ogrody Boboli. Impreza nie jest tania, bo 70 euro od osoby. 

Zwiedzanie zaczęliśmy od kontroli takiej jak na lotniskach. Dodatkowo, po kontroli trzeba było plecaki zostawić w przechowalni. Mój plecak zakwalifikowano do dużej torebki damskiej i mogłam go sobie zostawić. Natomiast V. musiał swój oddać na przechowanie. Piszę o tym, bo ma to znaczenie dla przeżyć we Florencji. Zaczęliśmy zwiedzać. Tłum niesamowity. Grupa za grupą. Tak, że czasem w naszych słuchawkach nakładał się glos innego przewodnika. Do zdjęć się nawet nie przymierzałam, bo tak jak już mówiłam lepszej jakości można sobie pooglądać w Internecie czy albumach. 

Tu muszę też napisać o roli przewodników. Ja naprawdę doceniam ich wiedzę, ale natłok tej wiedzy wpychany nam do głów nie ma sensu. Stanowczo za dużo opowiadają od Adama i Ewy. Tym bardziej, że wszystko jest doskonale opisane i raczej powinni się skupić na syntetycznej informacji i odpowiedziach na ewentualne pytania. Ale , to moje zdanie chociaż z obserwacji wynika, że nie tylko moje. 

Jak chodzi o zdjęcia załamałam się przy największych mistrzach: Botticelli, Leonardo da Vinci, Raffaello Santi












Zrobienie zdjęć graniczyło z cudem w tym tłumie.

A to ciekawostka. Sala do której się tylko zagląda, bo jest ona w niezmienionym wyglądzie od czasów otwarcia Gallerii.



posadzka 
Posągów jest takie mnóstwo, ze zrobiłam wyjątek tylko dla Ledy z... łabędziem :D


Z okien Gallerii przepiękna panorama na mosty na Arno i na najsłynniejszy most Ponte Vecchio.






I to wszystko, co powinnam zapamiętać ze zwiedzania słynnej Galleria degli Uffizi we Florencji.
Wychodziliśmy tylnym wyjściem i tu po raz pierwszy tego dnia V. podniósł mi ciśnienie. 
Jako nałogowy palacz gnał na zewnątrz aż się kurzyło. A plecak do odbioru  przy wejściu, czyli trzeba do niego dojść. 
Mówię:
- Nie wychodźmy, bo trzeba plecak odebrać, a potem mogą nas nie wpuścić.
- Nie, mamy karnety. - I wyleciał. 
I zrobił się problem, bo źle wyleciał i w tłumie nie mogliśmy znaleźć dojścia do wejścia do Gallerii. Postanowił iść na azymut w kierunku rzeki. Idziemy, idziemy a Arno ani ani. Według mnie za daleko.
Wzięłam sprawę w swoje ręce i weszłam zapytać w sklepiku o drogę. Dla Włocha zapytanie o drogę nie istnieje. Wstyd. 
I dopiero skręciliśmy prawidłowo.  Oczywiście tak jak mówiłam problem z wejściem kolejny raz. Plecak poza bramkami bezpieczeństwa. Oczywiście nie to wejście o którym mówiłam, ale uparł sie, że inne. I on nie pójdzie po plecak. 
- Idź ty.  
Jak problem, to Lucia. 
Nie chciałam się kłócić. Idę. Oczywiście nie to wejście tylko, to o którym mówiłam. Wypuścili mnie, bo ja tylko z numerkiem po plecak. A tu kolejka do bramki. 
Podeszłam do ochroniarza w bramce i nawijam, że ja tylko po plecak, bo mąż niedojda zostawił. Wpuścił bez sprawdzania. Odebrałam, ale powinnam znowu lecieć do tylnego wyjścia, To wróciłam i po cichutku przeszłam między słupkami przy bramkach. Nikt mnie nie zatrzymał. Uff.
Plecak odebrany i mogliśmy iść spożyć dary boże obiadowe. 
Popołudnie we Florencji z fotkami i reszta dnia w kolejnej opowieści.

Komentarze

  1. Piękne zdjęcia jak zawsze , a nazwiska Mistrzów robią wrażenie ! Tak sobie myślę , że tłum dużo uroku odbiera zwiedzaniu. I chyba dlatego wolę szwendanie się po mniej światowych miejscach .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę takie nieznane lub mniej znane miejsca. Jednak będąc tutaj wypada choć raz zobaczyć Florencję. Uściski

      Usuń
  2. Dziękuję za darmową galerię z Florencji! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie zaletą bloga i Internetu, że można się podzielić często wspaniałymi miejscami. Uściski

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

TYGIEL Z INTERNETEM LUTY/25

TYGIEL Z INTERNETEM maj/25 kolejny przedwyborczy

TYGIEL Z INTERNETEM MARZEC 2/25