TYGIEL Z INTERNETEM 32/23

 GALERIA  ŚLĄSKA 


GALERIA  LWOWSKA 


Олександр ЛікTylko we Lwowi

Widok z ulicy. Galicyjski z boku

Rynek. Lwów. 02.05.2021

GALERIA  KRAKOWSKA 

                                     

              

Kazimierz BochenskiKOCHAM KRAKÓW

Kontynuacja postów o Placu Centralnym, od 2004 nazwany imieniem Ronalda Reagana.

Pierwsze zdjęcie jest autorstwa Roberta Kosieradzkiego. Znanego fotografa, który obok Wiktora Pentala był kimś w rodzaju czołowego fotografa Nowej Huty. Zdjęcie jest opisane nazwiskiem autora oraz miejscem jego wykonania. Jest to Plac Centralny. Lata 60. Zdjęcie jest z zasobów Muzeum Fotografii. w Krakowie

W centrum widzimy "białą damę" . W tle bloki.

Natomiast drugie zdjęcie jest współczesne, sprzed paru lat. I oczywiście to też Plac Centralny.


Kazimierz BochenskiKOCHAM KRAKÓW

Jeszcze raz pokazuję Plac Centralny w Nowej Hucie. Realizacja budowy według projektu architektonicznego Tadeusza Ptaszyckiego oraz Janusza i Marty Ingardenów rozpoczęła się w 1949. Plac miał być w założeniu centrum nowego miasta z gwiaździście rozchodzącymi się alejami.

Charakterystycznymi elementami tego placu są arkady. Najbardziej znane miejsce w Nowej Hucie.

W 2004 radni dzielnicy zmienili nieco nazwę placu. Od tej pory pełna nazwa tego miejsca to "Plac Centralny im.Ronalda Reagana".

Na zdjęciu widzimy młode mamy na spacerze wraz z dziećmi. Połowa lat 60 ubiegłego wieku.

Taka sympatyczna fotografia.

 

Kazimierz BochenskiKOCHAM KRAKÓW

Fragment tak zwanego "Domu Szwedzkiego" znajdującego się na osiedlu "Szklane Domy" w Nowej Hucie. Projekt architektoniczny Janusza i Marty Ingardenów. Zrealizowany.w 1959.

Architekt wcześniej przebywał w Szwecji, skąd zaczerpnął pomysł na koncepcję budowy bloku w stylu modernistycznym . Blok ma 260 m długości,

jest lekko załamany przy jednym z końców.

Mieściło się w nim 272 mieszkań. A na początku jeszcze w parterowej części zainstalowały się 4 sklepy. Między innymi też motoryzacyjny.

Zdjęcie pochodzi z zasobów NAC. Połowa lat 70.

Znawcy starych motocykli na pewno rozpoznają marki tych stojących przed blokiem maszyn.

Maryla PiskorskaKOCHAM KRAKÓW

Teatr Młodego Widza (obecnie Teatr „Bagatela” im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego) przy ul. Karmelickiej 6 na rogu z ul. Krupniczą 1, ok. 1949-1957

Fot. Henryk Hermanowicz

To mogłam być ja.

Maryla PiskorskaKOCHAM KRAKÓW

Fragment Rynku Głównego ok. 1965 r.

Na pierwszym planie marmurowa fontanna zaprojektowana w latach 60. przez prof. Wiktora Zina, potocznie zwana "kanapą", zdemontowana w związku z modernizacją Rynku Głównego w 2005 r trafiła do magazynu. Od 2020 roku umieszczona w parku Anny i Erazma Jerzmanowskich w Prokocimiu.

Fot. Józef Lewicki

MHK






Kazimierz BochenskiKOCHAM KRAKÓW

Na zdjęciach widzimy juwenalia na krakowskim Rynku Głównym, przy Sukiennicach.

Pierwsze tego rodzaju zabawy studenckie sięgają XV wieku. Żacy Akademii Krakowskiej organizowali wtedy barwne pochody w których brali udział grajkowie, żonglerzy, mimowie.

A pierwsze juwenalia w formie podobnej do dzisiejszej zaczęły być organizowane od lat 50 ubiegłego wieku. W Krakowie prezydent miasta przekazuje klucze od bram miasta studentom. Kulminacyjnym momentem Juwenaliów jest pochód. No i tradycyjnie wybór najmilszej studentki. Na zdjęciach widzimy otrzęsiny . Zwane beanią.To stara forma inicjacji, czyli przystąpienia do życia w innym środowisku. I przyzwyczajenia się do zasad w nim panujących. Niekiedy otrzęsiny miały formę brutalną, ale zazwyczaj były to łagodne i śmieszne sposoby ukazania nowym studentom środowiska w którym przyjdzie im przebywać przez parę ładnych lat.

Na tych zdjęciach odbywają się ( w ramach juwenaliów) otrzęsiny według scenariusza z XV wieku.

Zdjęcia są autorstwa Henryka Hermanowicza

Maj, 1961. Zasoby NAC w Krakowie.






Mariusz MeusKOCHAM KRAKÓW

Krakowski pępek świata na Wawelu. A w środku prawdziwy brylant! #AxisMvndiCracoviensis




Jan MisztalKOCHAM KRAKÓW

Budowa przejścia podziemnego koło Dworca Głównego. Foto: Jan Michał Misztal 1974r.






                                        Jolanta MatuszekKOCHAM KRAKÓW

krakowskie klomby...(ten spotkany w pobliżu zejścia na Dworzec PKP)


Marek TycKOCHAM KRAKÓW

Niewiele osób wie, że o krok od Rynku Głównego można zobaczyć Pomnik Kraka walczącego ze Smokiem – pomnik znajdujący się przy ulicy Siennej 16, na dziedzińcu Archiwum Narodowego. Modernistyczna rzeźba przedstawiająca walczącego ze smokiem Kraka wykonana została z czerwonego piaskowca przez Franciszka Kalfasa w 1929 roku.



                                          Василь ШимкоKOCHAM KRAKÓW

Polska. Most Józefa Piłsudskiego w Krakowie



                                        Kazimierz BochenskiKOCHAM KRAKÓW

Aż się prosi o dobrego fryzjera.


Margareta LupaKOCHAM KRAKÓW

Kraków, ulica Grodzka i Kościół św. Idziego na chwilę przed burzą.

GALERIA  MEMÓW  I  AKTUALNOŚCI

Krzysztof Skiba

 OKRUTNY ŻART

Wolałbym nie pisać tego tekstu, ale sytuacja tak mocno nabrzmiała, że czas wreszcie to zrobić. A kto - jeśli nie ja. Komediant i skandalista.

Moje pokolenie urodzone w latach 60.pokolenie, które przeszło swój chrzest bojowy w stanie wojennym (lata 80.), które obok smutnego PRLu zaliczyło też wybuch wolności i dziki kapitalizm lat 90. doznało po latach całej serii bolesnych rozczarowań.

I nie chodzi tu o banalny fakt, że politycy pokolenia "Solidarności" zawiedli na całej linii, chodzi o coś bardziej dotkliwego. O to, że w kompletny gruz zamieniły się nasze pokoleniowe pomniczki.

Wymienię tu kilka ważnych mitów, które po latach okazały się całkowitym zaprzeczeniem.

1. Mieczysław Cholewa - autor muzyki i propagator piosenki o Janku Wiśniewskim - przejmującej pieśni o wydarzeniach grudniowych w 1970. Twórca lirycznych ballad strajkowych z Sierpnia 80. Uczestnik słynnego Festiwalu Piosenki Prawdziwej, który śpiewał wspólnie w kościele z amerykańską gwiazdą Festiwalu w Woodstock Joan Baez, okazał się po latach kapusiem SB, który donosił na kolegów.

2. Twórca kultowego, przezabawnego i inteligentnego filmu "Rejs", polskiej komedii wszechczasów - Marek Piwowski, okazał się człowiekiem umoczonym w działaniach służb specjalnych czasów PRL.

3. Jacek Kaczmarski - bard podziemia i autor pokoleniowych pieśni, przy słuchaniu których drukowaliśmy nielegalne ulotki, okazał się alkoholikiem i przemocowcem, który niszczył własną córkę i żonę.

4. Austriak Otto Schimek - żołnierz Wehrmachtu, który jak głosiła legenda odmówił strzelania do Polaków i za to został rozstrzelany, w latach 80. był patronem niezależnego Ruchu Wolność i Pokój, a do jego grobu w Machowej pod Tarnowem maszerowali działacze WiP (w 1987 roku sam zostałem tam zatrzymany przez SB), okazał się zwykłym dezerterem, a odmowa strzelania do Polaków wymyśloną przez jego siostrę legendą.

5. Nawet idol naszego dzieciństwa, czyli dzielny polski Indianin Sat Okh, czyli Stanisław Supłatowicz, autor przygodowych książek i gwiazda programów telewizyjnych dla młodzieży w latach 70. okazał się oszustem, a całe jego oficjalne życie konfabulacją. Nigdy nie był żadnym Indianinem. Wymyślił sobie taką bajeczkę i na niej zarabiał. Książki pisał za niego ktoś inny.

6. Anna Walentynowicz - bohaterska działaczka Wolnych Związków Zawodowych, to m.in. z powodu wyrzucenia jej ze Stoczni, wybuchł strajk w Sierpniu 1980, okazała się po latach córką żołnierza Armii Czerwonej. Jej oficjalny życiorys był sfałszowany i wymyślony, a siostra nadal żyje na Ukrainie, o czym do niedawna nie mieli pojęcia polscy historycy.

7. Teraz podważany jest mit o Staszku Pyjasie, działaczu opozycyjnym z czasów PRL, który miał być zamordowany przez SB, w klatce schodowej na ulicy Szewskiej w Krakowie, w maju 1977. Śmierć Pyjasa to jeden z największych mitów scalających moje pokolenie. Mit opozycyjny. Antykomunistyczny. To m.in. przez niego nienawidziliśmy komuny. Reporter Cezary Łazarewicz w swej najnowszej książce sugeruje, że Pyjas nie zostal skrytobójczo zabity, tylko pijany spadł z wysokich schodów.

Ile takich rozczarowań można wytrzymać? Nie piszę tu specjalnie ani o Lechu Wałęsie, ani o papieżu, bo to historie wszystkim znane.

Lubimy się chwalić swoją postawą w latach 80. ale system, który powstał na gruzach PRL, nie okazał się ani bardziej sprawiedliwy, ani lepszy, a nasi bohaterowie nie tak wielcy jak myśleliśmy.

To co obecnie udaje Polskę to karykatura państwa. Kraj rządzony przez złodziei i oszustów, którzy demokratycznie wygrali wybory, w systemie stworzonym przez ojców Niepodległości.

Ta seria rozczarowań to kolejny pretekst, aby życia nie traktować zbyt serio (ja staram sie robić to od dawna). Przyjąć filozoficzną postawę bohatera z książek Milana Kundery i jedyne w co wierzyć, to w fakt, że nasz pobyt na padole ziemskim to po prostu czyjś okrutny żart.

Jestem już duchowo przygotowany na informacje o tym, że psia Reksia, Zaczarowany Ołówek oraz Bolka i Lolka wymyślił Walt Disney

Ech...nie jeden jeszcze pomnik przyjdzie nam obalić. Ale ciągle wierzę, że z tym Pyjasem to się jednak Łazarewicz myli.

Fot: Karolina Kempińska

Z platformy polityczno- kościelnej 








z cyklu twórczość narodowa



Kuchnie z duszą 




Ciekawostki natury

Kwiat aloesu 
Czy to tawuła?

Habitante

200-letnia wisteria w Japonii 

O znanych i lubianych 

Michał DunajewskiGrupa Muzeum-Zamek w Łańcucie

Z panem Bogusiem...w karecie

W 1981 roku kierownictwo artystyczne festiwalu objął znany dziennikarz i krytyk muzyczny Bogusław Kaczyński. Zmieniono także nazwę imprezy na "Festiwal Muzyki Łańcut". Wielu krytyków muzycznych w kraju i za granicą podzielało wówczas opinię, że z chwilą objęcia kierownictwa Festiwalu przez Kaczyńskiego impreza nabrała światowego rozmachu i stała się czołowym wydarzeniem kulturalnym w kraju, na której pojawiała się „ śmietanka towarzyska”. W szarych latach osiemdziesiątych prawdziwą atrakcją była możliwość obcowania z piękną poezją wykonywaną przez artystów „niepokornych” funkcjonujących w tzw. drugim obiegu i bojkotowanych przez ówczesne władze państwowe. Imprezy takie przeciągały się do późnych godzin wieczornych. Nie bez znaczenia była możliwość "pokazania się" w ogólnopolskiej telewizji - imprezę bowiem transmitowano za pośrednictwem Telewizji Polskiej na cały świat. Atrakcją wówczas niebywałą była możliwość zobaczenia pod zamkiem ogromnych wozów transmisyjnych kolorowej telewizji, które... ledwo mieściły się w zamkowej bramie.Amatorzy nowinek technicznych wystawali pod zamkiem pilnie obserwując jak ekipy techniczne wyciągają z ogromniastych wozów „niezwykły sprzęt” - wielkie kamery telewizyjne, reflektory i zasilacze i ustawiają to wszystko w parkowych alejkach.

Na festiwalu pojawiały się prawdziwe gwiazdy opery i operetki, śpiewaczki: Katia Ricciarelli, Seta Del Grande, Teresa Żylis-Gara, Wiesław Ochman, instrumentaliści: Bella Dawidowicz, Garrick Ohlsson, Dymitr Sitkowiecki, występowały orkiestry pod dyrekcją Krzysztofa Pendereckiego czy Jerzego Maksymiuka. Odbyły się recitale estradowe gwiazd, z których wiele występowało jedynie w Łańcucie i nigdzie więcej w Polsce, m.in. Gillbert Becaud, Juliette Greco. Z programem recitalowym występowali także znani polscy aktorzy Jerzy Zelnik, Tadeusz Łomnicki, Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapasiewicz, Daniel Olbrychski. Na imprezie pojawili się Marta Eggerth-Kiepura węgierska śpiewaczka operowa, czy primabalerina Teatru Wielkiego w Warszawie Loda Halama. Z Mazowszem do Łańcuta przyjechała Mira Ziemińska-Sygietyńska, a Adam Hanuszkiewicz prezentował festiwalowej publiczności „Wesele Figara” Mozarta .Wielu z artystów łańcucianie i goście festiwalowi mogli podglądali na parkowych alejkach, niektórych podczas przejażdżek stylową karetą w towarzystwie szarmanckiego Bogusława Kaczyńskiego. Po parkowych alejkach spacerowali Tomasz Raczek, Barbara Pietkiewicz, „trójca redaktorów” z Wielkiej Gry – Janusz Ekiert, Zbigniew Pawlicki i Józef Kański, a także Nina Terentiew i Hanna Banaszak. Pod zamkiem wystawali ci, którym nie udało się zakupić biletów na festiwalowe koncerty. Tak było np. podczas nocnego koncertu Czesława Niemena. Łowcy autografów z Łańcuta mieli co robić...

[zob., Arkadiusz Bednarczyk, Festiwal bez Bogusława Kaczyńskiego?, Gazeta Łańcucka 1991/V

fot. kobieta.pl

UŚMIECHY 

Anegdoty teatralne, filmowe i muzyczne

JAN HIMILSBACH stoi koło budki i pije piwo. Obok przechodzi kobieta.

- Wziąłby się pan za robotę, a nie piwo!

- W tym kraju nie ma pracy w moim zawodzie.

- Tak? A jaki ma pan zawód?

- Torreador.

                            






















Dzisiejsza mądrość z Tygla 


Do zobaczenia 







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

DODATEK INTERNETOWY 03.03.2022 r.

TYGIEL Z INTERNETEM 56/23

DODATEK INTERNETOWY 27.03.20220r.